
Życie w Kołobrzegu przez wieki upływało w tym samym rytmie. Wraz z zachodem słońca zamykano drewniane i wzmocnione wrota bram i furt. Na murach miejskich pojawiali się przedstawiciele cechów, na bramach siadali strażnicy. Wraz z zachodem słońca pojawiała się również straż nocna. Wszyscy pełnili służbę, aby ci, którzy znajdowali się wewnątrz murów, mogli spokojnie spędzić noc. Ze wschodem słońca służba dobiegała końca, otwierano wrota, wpuszczając do miasta odradzające się życie.

Miasto poprosiło mnie niedawno o opracowanie jakiejś koncepcji historycznej adaptacji "Baszty Prochowej". Warto zwrócić uwagę na używanie tej nazwy w obiegu publicznym. Postanowiłem zacząć od ustalenia, jak nazywała się baszta, czemu służyła i jakie miała przeznaczenie. I choć prace zajęły mi 2 tygodnie, to warto było, bo spotkało mnie spore zaskoczenie.

23 maja minęła kolejna rocznica lokacji Kołobrzegu na prawie lubeckim. W tym roku, jednym z wątków, który chciałbym poruszyć, jest kwestia obrony miasta przed wrogiem. Kwestia ogrodzenia Kołobrzegu i wyznaczenia jego granic musiała mieć znaczenie od samego początku, gdyż wskazywały one zakres terytorialny obowiązywania nowego prawa. Z drugiej strony, wymagało to przeprowadzenia prac ziemnych, a w kolejnych wiekach prowadzenia kosztownych inwestycji.

W 1442 roku Kołobrzeg zbuntował się przeciwko swojemu panu, jakim był biskup kamieński. Poszło o wiele spraw: saliny, sprawy portowe i sądownictwo kościelne. Miasto było potężne i nie zamierzało się poddawać woli kleru. Biskup kamieński Siegfried von Boock stanął w obronie interesów kapituły i przybył pod Kołobrzeg ze zbrojnym oddziałem. Na nikim nie zrobiło to wrażenia. Miasto zamknęło bramy i przystąpiło do obrony. Nieprzyjaciel wkrótce się zwinął, ale konflikt pozostał nierozwiązany. Tlił się kolejnych 20 lat. Kwestie te już opisywałem, dlatego tym razem skupię się na finalnej bitwie, która rozegrała się w 1462 roku.